niedziela, 26 kwietnia 2015

Night. Travel. Planes. Magic.

Noc. Jest taka dziwna. Czasem głośna. Czasem cicha. Czasem smutna, czasem zwyczajna. Czasem nieprzespana. Czasem przespana. Czasem straszna. Czasem tajemnicza. Czasem niesamowita, niezwykła. Czasem ciemniejsza niż nasze wnętrze. Czasem magiczna. Czasem mroczna.
NIE ŚPIĘ CHOĆ CHCĘ SPAĆ...
Noc. Czas przemyśleń lub snu.
Czas płaczu lub snu.
Czas śmiechu lub snu.
Czas podróży lub snu.
Czas imprez lub snu.
Czas śmierci. Lub snu...

                                                  NIE LUBIĘ NOCY.  NIE LUBIĘ NIENAWIDZĘ!!!

Noc to czas kiedy raczej wszyscy śpią. Ja nie. Nie potrafię. 

Znacie ten zapach, gdy powoli zapada zmrok...?
Gdy świat się ucisza...powoli zasypia...






Noc ma swoje wady i zalety. Lubię noc, gdy jestem w podroży...
Znacie to uczucie? Są wakacje, 2:00 w nocy, wy akurat musicie jak najszybciej wyjść z domu z walizkami, żeby nie spóźnić się na samolot. Jesteście spięci i zestresowani. Podekscytowani jak nigdy! Bolą was brzuchy, czasem nawet źle się czujecie. To z emocji! Docieracie na lotnisko. Jest tam tylu ludzi. Wciąż słyszycie rozlegający się głos pani mówiącej przez mikrofon coś o wylotach i terminalach, ale tak naprawdę nikt nigdy jej do końca nie rozumie. Słychać jedynie jakiś bełkot, nie rozumiecie go, ale i tak dodaje wam więcej i więcej stresu. Ustawiacie się w kolejce do terminala i odprawy bagażowej i tych innych cudownych ceregieli. Wciąż bolą was brzuchy. Jesteście tak podekscytowani... Zaczynają odprawę bagażową. To coś czego nie lubię. Zabierają wasze walizki. Teraz macie trochę czasu. Siedzicie w kawiarni lotniskowej lub robicie zakupy w strefie bezcłowej, w której wydajecie mnóstwo pieniędzy, bo na lotniskach ceny są z kosmosu. Czekacie na ponowny bełkot miłej pani z głośnika, która powie wam, że już czas zabierać swoje rzeczy i iść do samolotu. Wychodzicie z lotniska. Silniki waszego samolotu są już rozgrzane. Gotowe do lotu. Wy jeszcze nie. Czujecie coraz większe podekscytowanie, coraz silniejsze kłucie w żołądku. Podoba wam się to. Idziecie po metalowych schodkach. W wejściu na samolot stoją dwie miłe, bardzo ładne stewardessy uśmiechające się do każdego z pasażerów mówiąc im "Witamy na pokładzie" czy coś podobnego. "Życzymy miłego lotu". O tak. To ten moment. Szukacie swojego miejsca na długim, podniecającym pokładzie samolotu. Siadacie na swoim miejscu. Pierwsze co robicie - patrzycie za okno. Nie wiem dlaczego tak jest, ale tak jest. Po krótkim kursie ratunkowym pokazywanym zawsze przez stewardesse, piloci, odpowiedzialni w tym momencie za wasze życie, dostają pozwolenie na start. Zapinacie pasy. Słyszycie coraz głośniejsze pracowanie silników i całej maszynerii. Gdy samolot jest już na pasie startowym... zaczyna się jazda. Wasz samolot się rozpędza, jedzie coraz szybciej i szybciej i szybciej i SZYBCIEJ i w końcu... czujesz , że jesteś już w powietrzu. Jakaś siła wciska cię do fotela, a twoje uszy zatykają się przez to cholerne ciśnienie. Patrzycie za okno i widzicie... świat.







                 
  Czas w samolocie mija wam czasem prędko, a czasem strasznie się dłuży.
Gdy już lądujecie, jesteście gdzie indziej. W innym miejscu. To takie wspaniałe...









I co? Noc nie jest magiczna? Tyle w niej się może dziać! Tyle rzeczy może stać się jednej nocy!



Jest teraz noc. Leżę w łóżku. Jutro poniedziałek. Trzeba wstać o 6:00, bo jutro szkoła. jeszcze tylko 2 miesiące i koniec. Koniec istnej męki. Dzisiejszy dzień spędziłam tylko na nauce na sprawdzian z biologii. Nie mogłam się skupić, bo wciąż myślałam o wakacjach, podróżach, samolotach... Jejku. Jak ja to kocham...



1 komentarz: